piątek, 12 października 2012

homecoming

ROZLENIWILAM SIE.

I nawet mi to specjalnie nie przeszkadza.
A tak naprawde dzisiaj dopiero po raz pierwszy czuje sie wyspana i nie mam zadnych zaleglosci wzgledem czegos, wiec postanowilam, ze napisze co u mnie slychac.
Wiem, dlugo sie nie odzywalam ale mialam ku temu powod - nie potrafie polaczyc zycia tutaj z tym zyciem polskim, moich przyjaciol itd. I zdecydowalam sie skupic na rzeczy, ktora jest dla mnie naprawde wazna - studia. Zaczelam wysylac emaile do roznych uniwersytetow czy trenerow szermierki, bo deadline na wiekszosc amerykanskich uczelni juz tuz tuz (grudzien/styczen). Musialam tez zalatwiac duzo rzeczy w zwiazku z testami SAT i ACT czy TOFEL. Wszystkie pisze w grudniu (1 SAT, 8 ACT a TOFEL jeszcze nie wiem). Jako, ze bede musiala sie zdecydowac na 3-4 uczelnie, takze nic innego nie robilam jak przegladanie i szukanie uniwersytetow ze stypendiami dla obcokrajowcow czy druzyna szermiercza.

A teraz wracajac do tytulu - HOMECOMING.
Homecoming week jest tygodniem, ktory poprzedza bal (homecoming wlasnie) z okazji pierwszego meczu szkolnej druzyny futbolowej na matczynym boisku. Taki tydzien ma pewne zasady - kazdego dnia trzeba sie ubrac zgodnie z tematem jaki zostal ustalony na dany dzien. U mnie w szkole poniedzialek byl dniem blizniaczek (z Olivia i Madline stwierdzilysmy, ze trojaczki tez dadza rade), wtorek - superbohaterowie (najwiecej Batmanow i Supermenow, ale byl tez Spongebob czy King Kong), sroda - dzien dekad, czyli lata 60', 70' lub 80' (hippisi, rock&roll i te sprawy), czwartek - kazda grade (czyli roczniki - freshmen, sophomores, juniors i seniors) miala swoj kolor; seniorzy dostali czarny -.-. A piatek byl dniem Tytanow, czyli kazdy musial miec na sobie cos reprezentujacego nasza szkole, by wesprzec futbolistow przed meczem.

senior picture - zdjecie do yearbook, czyli takiej ksiegi ktora dostaniemy pod koniec roku ze zdjeciami wszytskich seniorow

na dzien blizniaka nie moglysmy sie ubrac w nic wytworniejszego czy smiesznego, bo wciaz mamy malo ubran

po srodku stojaca to Madeline, ta mala istotka co lezy to Eva a po prawej Olivia

I tak w piatek (uuu to bylo 21 wrzesnia) wieczorem bylam na pierwszym meczu futbolowym! Prawie wszyscy uczniowie sie schodza na trybuny, ale wcale nie tylko po to by kibicowac druzynie (wiekszosc nawet nie zna zasad tylko krzyczy jak szkolna maskotka lub cheerleaderki dadza znac) - ludzie sie schodza by poprzebywac ze znajomymi i poznac nowe osoby. Jako, ze prawie kazdy kto nie uprawia sportu, teatru lub orkiestry po szkole, zamiast spotkac sie czy wyjsc gdzies ze znajomymi woli wrocic od razu do domu, zrobic szybko lekcje i isc spac, mecz futbolowy uwazaja za masowa impreze gdziestam z futbolem w tle. Fakt, zasady wydaja sie troche skomplikowane ale klaskanie i cieszenie sie z kazdego zdobytego punktu jest wielka frajda. Oczywiscie Tytani wygrali...





cheerleaderki - nie jest jak w filmach. wiekszosc z tych dziewczyn jest mlodziutkich i wszyscy w naszej szkole uwazaja, ze sa beznadziejne (tancza bez jakies takiej energii)

w przerwie wystep marching band - szkolnej orkiestry


ksiezniczki i ksiazeta przed ogloszeniem wyniku na krola i krolowa balu

Tyler
I tu musze wytlumaczyc. Podczas homecoming week podczas codziennych ogloszen w radiowezle dowiedzielismy sie kto zostal wytypowany na ksiezniczki i ksiazeta balu. Podczas szkolnego apelu, wybrani przez lud musieli sie nam zaprezentowac. Potem glosowalismy, ktora z tych osob typujemy na krola i krolowa. Wybor byl dosyc pewny - wszyscy glosowali na dziewczyne, ktora ma nowotwor zlosliwy. Rak jest tak zaawansowany, ze sama sie juz poruszac nie moze, mowic tez nie. Natomiast na krola glosowalismy na Tylera - chlopaka tez z rakiem, ktory codziennie pojawia sie w szkole, mimo ze czasem opada z sil i zawsze sie usmiecha. Jak sie prezentowali, nie bylo osoby ktora nie plakala. Jezeli chodzi o Tylera to w przeciwienstwie do tej dziewczyna ma jeszcze szanse wygrac z rakiem.




po wygranej druzyna razem z dyrektorem sie pomodlila

od lewej: Olivia, ja, Karina, Madeline i nasz przecudowny dyrektor



te dwie po prawej to host siostry Madeline (Courtney i Ashley)

moja najukochansza osobka tutaj <3


HOMECOMING (22 wrzesnia)

Moja szkola zrobila nam bal, nie zaraz po meczu jak wszystkie pozostale high school w Salem, tylko elegancko w sobote, dzien po. W naszym domu przygotowaly sie Eva (z Francji), Karina (z Ukrainy) i Kassandra (Amerykanka, ktora nota bene nocowala u nas po meczu).

I ponownie od lewej: Olivia, Eva, ja, Nick z Indii, Karina i Kassandra


a ten z rozowym krawatem to randka Kariny, Alan

A wlasnie! Podczas homecoming week podszedl do mnie w szkole taki chlopak, z ktorym mialam te prosta matme i sie mnie zapytal czy znam Olivie. Ja, ze no jasne, bo z nia mieszkam. A on, ze ma z nia od dzisiaj historie i chcialby ja zaprosic na homecoming wiec czy moge go z nia poznac. hahahaha no to ich sobie pozniej przedstawilam i byla taka niezreczna cisza, bo obie czekalysmy na to, ze cos wiecej powie niz swoje imie a on tylko mrugal i sie patrzyl na nas. Po czym Olivia poleciala sie przebrac na cross country a ja sie pytam Daniela: "dude, czemu jej nie zaprosiles?" a on: "Polinaaa, dopiero dziewczyne poznalem. Nie jestem wariatem.". Po dwoch minutach znowu do mnie podchodzi i mowi: "Wiesz co... Moglabys jej powiedziec, ze chce z nia porozmawiac?", pytam sie zdziwiona: "teraz?" a on, ze jeju, przeciez juz ja zna. No tak, w sumie mial racje. No to poprosilam Olivie, by wyszla z szatni i z nim porozmawiala. BOOOM tak sie robi w Stanach! Podoba ci sie ktos - walisz prosto z mostu co ci tam na serduchu lezy. A to, ze Olivia zaraz jak odpowiedziala, ze z nim pojdzie na homecoming zapytala sie o jego imie to tam drobiazg. Najwazniejsze, ze doszli do porozumienia.

Jako, ze Olivia juz po kilku dniach miala Daniela po dziurki w nosie (codziennie mowil jej, ze jest piekna i ze chce zamieszkac we Francji bo juz przemyslal swoja przyszlosc) uparla sie, ze nie pojdzie sama z nim na kolacje. Poszlismy wiec cala grupa do restauracji.

Daniel z Olivia <3 w sumie Daniel mimo, ze Olivia go odrzucila zostal moim bro i jemy lunche razem

od lewej: Liam (footbolista i ksiaze homecomingu, jak dotad najlepiej wychowany Amerykanin jakiego poznalam), Daniel, Alan i Nick - w sumie pierwsza trojka jest moim codziennym towarzystwem na lunchu

A na balu...
Amerykanie maja dosc nietypowy sposob tanczenia. Wyglada to tak, ze dziewczyna stoi w miejscu, za nia chlopak i ruszaja biodrami we wszystkie kierunki swiata. JUHU zabawa po pachy. Wiekszosc tych dziewczyn rozgladala sie ze znudzona mina dookola. A ja z innymi dziewczynami z wymiany i Amerykankami bez partnerow tanczylysmy wszytsko! cegla, cegla, zaprawa; zarowki; pilka; mycie okien; strzelajacy z karabinu zolnierz; ba! nawet ich uczylam tanca pizzy! W kazdym razie mialysmy nadzieje, ze nikt nas przez to nie bedzie rozpoznawal na korytarzu.


wszystkie damskie wymienniczki: Karina, Joelina (z Niemiec), Olivia, Madeline, ja i Eva

wiem, ze zdjecie nie najlepsze ale patrzcie jak sie postarali - fantanna, swiatla etc.


Olivia poprosila Karine by zrobila nam zdjecie hahahahah

z Karina i... hahahah jakims feshmanem

W niedziele nastepnego dnia czekalo mnie nastepne super wydarzenie - festiwal Polski! Raniutko przyjechala po mnie rodzina trenerow z mojego klubu szermierczego i pojechalismy do Portland (godzina na polnoc) na ten festiwal. Rozpoczal sie msza. Chyba w zyciu nie czulam sie tak dziwnie. Nawet nie wiem czemu, w sumie to byli Polacy ale jakos nie umialam na nich patrzec jak na Polakow. Mowiac po polsku mieli amerykanski akcent a w angielskim, mocny polski akcent. Msza niemalze identyczna jak w Polsce ale wiele slow bylo w innej kolejnosci. A najbardziej rozbawil mnie konfesjonal! Nie moglam sie go nigdzie doszukac, wiec zapytalam sie jednej pani gdzie on jest. Ona na to, ze no za tymi drzwiami i czy to moj pierwszy raz w kosciele ( -.- ). Ja, ze przepraszam ale nigdy czegos takiego po prostu nie widzialam, zeby konfesjonal byl malym pokoikiem z drzwiami, nad ktorymi jest lampka wskazujaca czy pokoik jest wolny czy tez nie. A ona: "To jest polski kosciol. U nas to tak jest". No wiec U NAS TO TAK JEST jakbyscie nie wiedzieli.


norodowe tance

ja Polak

stoisko z jedzeniem z Polski omomom





Po festiwalu poprosilam szermiercza rodzinke, by mi pokazali troche Portland. Zabrali mnie wiec do Powell's - najwiekszej ksiegarni w Oregonie. Miala cztery pietra i byla podzielona na przerozniejsze sekcje!






przed Powell's wlasnie

wchodzac do Powell's zwrocilam uwage na tego czlowieka i jego "zmarlego" psa. ale po 1,5 godzinie jak juz wyszlam z ksiegarni, pies nadal byl w takiej samej pozycji i w sumie juz nie jestem pewna czy ten pies tylko udawal martwego.


Portland jest urocze - prawie kazda uliczka tak wyglada

a to kolejny powod dlaczego Amerykanie maja problemy z otyloscia - duzo fastfoodow ma parkingi z takimi ekranami. dzwoni sie i sklada zamowienie i ludzie ci to przynosza do smaochodu, zebys przypadkiem nie musial spalic odrobiny kalorii przy wysiadaniu z niego i zamawianiu jedzenia w srodku restauracji.

Mam jeszcze mase rzeczy do opisania, ale sie juz nie wyrobie :/ Jade za chwile do Seattle z moimi hostami, Olivia i Eva na trzy dni. Buziaki dla wszystkich osob mi znanych i nieznanych - prosto z Oregonu, Paulina Lukasz <3

niedziela, 16 września 2012

high school / oktoberfest

Pobudka o szostej. Zimny prysznic, co by sie dobudzic. Sniadanko. I tak 5 wrzesnia o 7.15 rozpoczelam nauke w amerykanskim high school.
Roznice?

Zaczne od tego, ze moja szkola jest przeogromna. Mamy 1800 uczniow, wiec przerwy wygladaja jak jedno wielkie pobojowisko na lokcie. Oprocz tego piec skrzydel (A to teatr i sale muzyczne, a E to sala gimnastyczna) i 2 pietra. Ja mam to szczescie, ze wszystkie moje lekcje sa w skrzydle B lub D i jedynie na drugim pietrze (oprocz zajec teatralnych, ktore mam w teatrze) ale Olivia ma co lekcje inne skrzydlo i inne pietro (przynajmniej tluszczyk amerykanski jej sie nie odklada hihi). Przerwy trwaja 5 minut. Jest tez dzwonek, ktory informuje, ze masz jedynie minute na dotarcie do klasy albo ze jest 5 minut do konca lekcji. A lekcje...

Kazda lekcja trwa 49 minuty. Nie, nie 50. Przeciez to by bylo za proste. Rowno 49 minut, wiec zaczynam codziennie o 7:30 a pierwszy dzwonek na przerwe slysze o 8:19. Po czym przepychanie i unikanie ciosow lokci na korytarzu i o 8:24 kolejny dzwonek. Te nierowne godziny tak mnie bawia! O 11:04 mam lunch, ktory trwa 44 minuty. Mamy dwa lunche w szkole. Ja niestety nie mam z Olivia, Madeline (jej przyjaciolka z Francji) czy z host-siostrami Madeline, wiec musialam sobie znalezc swoje towarzystwo. Swoja droga przez to, ze przerwy sa takie krotkie, ludzie nie maja czasu zjesc, wiec sie nie dziwie, ze zamiast salatek na lunch kupuja w stolowce pizze czy hamburgery. Z drugiej strony na lekcjach mozna jesc i pic ale nikt prawie nie bierzez jedzenia (oprocz mnie - codziennie jabluszko i saltka! jedyne witaminki w ciagu dnia) Koniec szkoly - 14:20 a jako, ze codziennie mamy tu prawie po 30 stopni to wychodzimy na okropny zar.

pierwsze pietro

i drugie

dzieki temu moge wypozyczac ksiazki, kupowac lunche w szkole i chodzic za darmo na mecze mojej szkoly

Codziennie mam siedem lekcji, w tej samej kolejnosci. Na poczatku sobie myslam "jak ja przezyje taka monotonnosc?" ale teraz wydaje mi sie to i nawet dobre. Latwiej jest sie zorganizowac z pracami domowymi ale z drugiej strony dni tygodnia zlewaja mi sie w jedno i nigdy nie jestem pewna czy dzis mamy wtorek czy juz piatek.
1. PSYCHOLOGIA I - Pierwszego dnia nauczyciel zadal nam prezentacje w grupach, wiec juz w piatek prezentowalam sylwetke jakiegos psychologa. W tym tygodniu byly pojecia, filmiki o psychologii i analiza niektorych zachowan. W przyszly tygodniu mam test z 30 pojec yeah! Klasa nie jest jakas super, moze dlatego, ze to pierwsza lekcja i wszyscy jeszcze spia. 
2. HISZPANSKI IV - Oooo hiszpanski! Nauczycielka to meksykanska hipiska o niesamowitej mimice. Jest wysoka, chuda i ma burze czarnych kreconych wlosow. Jak na razie to moje ulubione zajecia choc mimo, ze to najwyzszy poziom hiszpanskiego tutaj, to i tak mam jakby powtorke materialu z zerowki hiszpanskiej w Cervantesie. Amerykanie maja duzo wiecej problemow z hiszpanska odmiana czasownikow czy wymowa niz my. 
3. BIOLOGIA - Przed ta lekcja musze leciec do szafki po ksiazki do biologii i historii (ksiazki sa wielkie, takie jak ksiazki telefoniczne tylko w grubych okladkach). Biologia. Oj w zyciu! Nie zrobilismy jeszcze nic oprocz nauki formulowania hipotez. Kazdy ma swojego partnera (moim jest 15-letnia Haley, mila, bardzo spokojna i dla niej to tez pierwszy rok w West Salem bo sie przeniosla) i od poniedzialku zaczynamy prace w labolatorium. Nie moge sie doczekac, bo jak dotad biolgia smierdzi nuda i zastanawilam sie czy jej nie zmienic. A chcialabym np. sprobowac sekcji zaby itp. (Haley jest temu przeciwna: "Zabilabys biedna zabe, zeby ja rozkroic i zobaczyc jej srodek?" wiec chyba bede sama kroila zabke). 
4. HISTORIA XX wieku -  Omowilismy juz II wojne swiatowa. Jak? Otoz nauczyciel podzielil nas na grupy i kazda grupa z osobna miala swoj temat do omowienia przed cala klasa. Moim tematem bylo "Zycie codzienne Amerykanow podczas wojny". Na dwoch lekcjach zmiescilismy sie ze wszystkimi prezentacjami. Jedno mnie zastanowilo i bylam zainteresowana czy nauczyciel cos o tym powie - otoz w podreczniku bylo i jest zreszta napisane, ze w obozach umieszczano tylko zydow, homoseksualistow i bezdomnych. Zapytalam sie go "a co z np. Polakami?" a on: "co co z Polakami?". Powiedzialam mu, ze byly przeciez lapanki, w ktorych lapano do obozow przypadkowych przechodniow itp. a on mi na to, ze "moze i tak bylo, ale zawsze starali sie zeby to nie byli blondyni czy niebieskoocy". I w sumie troche mnie zatkal, bo sprawil, ze przestalam byc wszystkiego pewna i wiecej juz nic nie powiedzialam. Mial Polke w klasie, mogl sie mnie o cos zapytac, o Auschwitz chociazby, nie wykorzystal tego, jego strata. Nie wiem czy juz dokonczylismy omawiac II wojne swiatowa ale za tydzien mam test z 28 pojec.
Po historii mam LUNCH. 44 minut siedzenia na dworzu i odpedzania pszczol, ktore bezczelnie ci wlatuja do jedzenia.

stolowka a te drzwi na dole sa na patio



5. TEATR - Drugie moje ulubione zajecia. Teatr szkolny, to nie jest jakas tam scena tylko... no prawdziwy teatr. Sa kurtyny, reflektory, duze audytorium, pod scena miejsce na okiestre, za scena sala do tworzenia scenografii (a wiec jest tam duzo drewna, pily itp.), garderoba, sala z kostiumami... To jest ogromne. Na drugich zajeciach zwiedzilismy to wszystko, a nawet weszlismy na takie stelaze na scena i musielismy wchodzic po drabinie, zeby wejsc jezcze pietro wyzej. Bylismy zaraz ze pod dachem i widzielismy z gory, pod naszymi stopami scene. Jako, ze miedzy stelazami byly dziury i trzeba bylo skakac, no i nie bylo barierek, wiec duzo osob nie weszlo na sama gore. Nasz nauczycielka jest super - zywa kobieta, wie czego chce i co roku jest glownych rezyserem musicali szkolnych. W listopadzie nasza szkola wystawia "Grease" :) A na zajeciach bedziemy omawiac sztuki szekspirowskie, bedziemy sie uczyli krytyki, ale przede wszystkim bedziemy wystepowac! W tym tygodniu mielismy do przygotowania w grupach reklame przedmiotu z przyszlosci. Moja grupa miala obroze dla psa, ktora pozwalala mu mowic. Tak, bylam mowiacym psem ale co wiecej - pani w tym dniu przyprowadzila swojego goldena, ktorego wykorzystalismy oczywiscie. Jednak na sam koniec reklamy, piesek omamiony moim niesamowitym urokiem zaczal mnie calowac. A jako, ze wszystko bylo nagrywane na ocena to nie moglam wyjsc z roli, wiec musialam odwzajemnic ten nieoczekiwany przyplyw milosci. Moj pierwszy amerykanski pocalunek. Z psem. Takze tato - nie martw sie, ze jakis tam Amerykanin mnie tu otumani i zmusi do zostania - ja bym sie o zlote goldeny martwila.
6. ANGIELSKI dla seniorow - No normalnie moja ukochana lekcja... Kobieta w ciazy, za miesiac jej juz nie bedzie. Na lekcji czytamy ksiazke "Wladca much". No, bo po co w domu lekture czytac, przeciez wtedy nie mielibysmy co na lekcjach robic! Z drugiej strony, kobieta moze miec przeynajmniej pewnosc, ze te lekture przeczytamy i jako taka wiedze o niej kazdy bedzie mial. Do domu mamy zwykle zadane przeczytac jeden rozdzial i wypisac i skomentowac wybrane przez nas cytaty. W poniedzialek mamy pisac esej na temat symboliki we "Wladcy much".
7. MATEMATYKA - no zarty jakies. Na poczatku mialam zaawansowana algebre z geometria ale bylo za proste (nawet jak dla mnie, no zeby wzorow skroconego mnozenia sie uczyc? to jak powtarzanie gimnazjum), wiec szybciutko zmienilam na Algebre II, ktora tez jest za prosta (mialam juz test ze wzorow skroconego mnozenia i pierwiastkow - piateczki sie mnoza). Rozmawialam jednak z moim nauczycielem (ktory swoja droga jest niesamowity - ma super kontakt z uczniami, caly czas zartuje a ze jest niski i w okularach wyglada jak prawdziwy komik, wiec caly czas sie smiejemy. a! no i nauczyl juz wszytskich w klasie gdzie lezy Polska i z jakimi panstwami sasiaduje) i powiedzialam mu, ze chce napisac SAT (amerykanska mature) no i powiedzial, ze ta klasa jest wlasnie pod SAT nabardziej ale jak jest dla mnie za prosto to moge zmienic. Stwierdzilam, ze nie. A niech raz w zyciu bede najlepsza w klasie z matmy! No i poznam cale matematyczne slownictwo po angielsku i amerykanskie sposoby obliczania pierwiastkow :)

Nauczyciele maja zupelnie inny stosunek do uczniow niz wiekszosc moich polskich nauczycieli. Zdziwilo mnie bardzo, ze duzo mowia o swoim zyciu prywatnym (nauczyciel od historii poznal swoja zone na portalu internetowym, jak to ujal; "mialem za darmo dostep do zdjec wszystkich dziewczyn w Stanach i moglem sobie wybrac najpiekniejsza!"). Chca tez miec luzny stosunek z uczniami, wiec czesto zartuja albo zaczepiaja na przerwach by porozmawiac chwilke. Nikt nie pisze na tablicy, kazda klasa ma taki jakby wyswietlacz i na tym wyswietlaczu pisza czy pokazuja cos na kartkach a wyswietla sie to na tablicy. Dzieki temu zawsze sa przodem do klasy. Czesto nauczyciele prowadza blogi, zeby kazdy wiedzial co robimy i co bylo zadana, na matmie mamy np. kalendarz na caly miesiac na ktorym sa prace domowe zadane danego dnia a na historii mamy strone edmodo.com ktora wyglada niemal identycznie jak facebook i mamy tam dostep do prac domowych czy mozemy pisac komentarze jak czegos nie rozumiemy. Kazdy uczen ma swoja lawke polaczona z krzeslem i na poczatku nie moglam sie przyzwyczaic ale teraz jest mi w nich bardzo wygodnie. Klasy licza sobie czasem gdzies do 30 paru osob ale na teatrze mam chyba z 20 cos. Prawie w kazdej sali sa komputery, a jak nie i ich potzrebujemy to idziemy do biblioteki gdzie jest chyba jakies 50 mac'ow. A i moj dyrektor jest swietny! Prawie na kazdej przewie go widze i zawsze mi macha i krzyczy moje imie.

Ludzie sa super, ale zalezy od klasy. Jak mowilam, na psycholgii zamulaja, bo sie jeszcze budza. Na hiszpanskim jestem z taka Eva z Francji tez i okazalo sie,z e Eva ma z Olivia i Madeline duzo wspolnych znajomych. Oprocz tego Marcus - maly, mlody meksykanin ktory przedstawia mnie kazdemu kogo zna i wita sie ze mna na kazdej przerwie hahaha Na historii mam chyba najfajniejsza klase. Siedze obok takiej Alexy, z ktora mam tez psychologie i zawsze sie ze mnie smieje :D Poza tym zartuje ciagle z chlopakami, ktorzy siedza na przeciwko mnie wiec jest smiesznie. jeden z nich nazywa sie Brett, ale uslyszalam ze Bread, wiec wolalam na niego Bread zastanawiajac sie co za rodzice nazwali swojego syna "chleb" az w koncu ostatnio nie wytrzymal i napisal mi na okladce zeszytu swoje imie hahahah Lunch spedzam z Karina z Ukrainy, z ktora sie super dogaduje oraz z paczka chlopakow. Jeden z nich, Alan ma historie z Karina i jako ze sie jemu spodobala (Karina, nie historia) to caly zcas sie ja pyta o ulubiony kwiat, kolor itp. hahahah ale teraz jest lepiej bo juz nawet i mnie sie czasem o cos pyta. Czasem do nas dolacza Rachel z ktora mamy teatr, ale tylko w dni w ktore ma sile by walczyc z pszczolami na zewnatrz. Rachel jest wspaniala, uwielbiam z nia spedzac czas po szkole, zawsze sie smiejemy albo ja z niej bo dziewczyna ma robaki w tylku i lata do okola i wszystkich przytula. 

A! Oni tutaj sie nie caluja w policzek tylko przytulaja. Prz kazdej okazji przytulanie! Jak widzisz, ze ktos sie z kims caluje na przywitanie to wiesz ze to studenci z wymiany, czyli ja, Olivia, Madeline, Eva, Karina albo Joselina z Niemiec. Chlopcy z historii sie mnie pytaja: "po co wy sie calujecie?!" a ja im zawsze odpowiadam, ze u nas przynajmniej wszyscy chlopcy maja szanse choc raz w zyciu pocalowac dziewczyne.

Z Karina i Rachel mam teatr a pozniej moja ukochana lekcje, czyli angielski tez z Karina. Przez pierwsze dni zawsze sie spoznialysmy, bo mylily nam sie skrzydla wiec dostalysmy swoje pierwsze spoznienie (kobieta nas mrozila wzrokiem i tylko my musialysmy isc po spoznienia a innym spoznionym pozwolila zostac, kochana). Wyglada to tak, ze jak sie spoznisz to musisz pozjsc do okienka przy biurze i poprosic o spoznienie -.- Nie ma ono wplywu na ocene. Po co wiec jest? Jak zbierzesz 3, 5, 8 spoznien, odbieraja ci jakiegos dnia lunch, jak powyzej 10 spoznien - zostajesz na godzine w kozie po szkole. Wiecej niz 18 - rozmowa z dyrektorem, rodzicami i ew. zawieszenie w prawach uczniach.

Zadnej lekcji nie mam z Olivia no i codziennie mam jakas prace domowa. Troche trudno jest mi zabrac przed czy po treningu do pracy domowej ale wyrabiam sie. Na trening jezdze zawsze ok 5 i wracam po 8. Jest super jak na razie, codzienie robie duzo walk i sama widze, ze sie poprawilam od przyjazdu (zaczelam w koncu trafiac w reke!). Olivia ma malo prac domowych, bo jej przedmioty to garncarstwo, rysunek czy francuski z ktorym oczywiscie problemu nie ma. Mowi, ze kobieta ktora ich uczy nie umie mowic po francusku (nie odmienia czasownikow) a jak kaze cos Olivii czy Madline napisac to pisza cos w stylu "Nie wiem co mam napisac, bo nie zrozumiem teamatu... itp" i dostaly obie za to piatki. 

szafke mam na spole z Olivia i w ciagu dnia jak juz nam sie ja uda otworzyc to zawsze cos wypada

nie, nie pije z tego. napelniam butelke codziennie, bo jak tego uzywam bez butelki zawsze koncze z mokra twarza.



A poza szkola wczoraj  rano Olivia miala zawody w parku. Niestety nie wygrala, ale poszlo jej lepiej niz ostatnim razem! Wieczorem przyjechaly po nas Ashley i Madeline i pojechalysmy na Oktoberfest do jakies malej miejscowosci. Duzo jedzenia, tlum ludzi, piwa nie widzialam bo byl wyznaczony teren w ktorym mozna bylo kupic ale my tam nie wchodzilysmy. Powiedzialam Olivii, ze za kazdym razem jak widze kogos w czapce z daszkiem to mam ochote mu ja zbic a ona na to: "okej, zrob tak komus a zaczniemy liczyc Slug Bugi od nowa. Ja na to: "challange accepted!" i zbilam czapki 3 osobom krzyczac: "USMIECH PROSZE!" hahahaha Dzisiaj planujemy jechac na jakies zakupy i o 17 Janet zrobi nam zdejcia seniorow do yearbooka, bo juz niedlugo trzeba je oddac. Nie wiem kiedy odrobie lekcje czy poucze sie do testow, ale pozniej sie zaczne tym martwic. 






Madeline i Ashely



wszyscy w kolejce po jedzenie mnie zaczepiali i sie pytali: "przeraszam, ze pytam ale czy na twoim zegarku jest meska pupa?", "oczywiscie, sprawdzanie czasu jest teraz przyjemniejsze", "no pieknie!", "wiem, przeciez sama wybieralam!"

a to jeszcze z campingu - wchod ksiezyca