niedziela, 19 sierpnia 2012

daylight

Mieli mnie obudzić o 8, żebym już się przyzwyczajała ale dopiero o 12 udało im się mnie podnieść. Podobno próbowali wcześniej ale w nieznanym im języku posyłałam ich do piekła. Jak tylko się ubrałam dałam im prezenty (album o Polsce, słodycze Wedla, magnes i piękne szklane bombki z naszymi wzorami ludowymi - przez te bombki zresztą na lotnisku za każdym razem wyjmowali zawartość mojej walizki). Tak się z tego wszystkiego cieszyli! W świetle dziennym poszłam obejrzeć ogród i podjazd... mam jacuzzi! a właściwie to to się nazywa hot tub. I przez nasz ogród przepływa rzeczka! No i o 12:30 zaczęłam się rozpakowywać. Olivia przyjeżdża w poniedziałek, więc wybieranie wszystkich szafek zostawili mnie. Istna tradżedia! Stałam chyba z 20 minut wśród wszystkich swoich rzeczy nie mogąc się zdecydować do której szuflady co włożyć. Gdy po 3 godzinach skończyłam, pojechaliśmy na przejażdżkę do marketów. Pierwszy na naszej drodze był Fred Meyer, w którym jest wszyyyystko. Mark chciał tylko kupić "Igrzyska Śmierci" na Blu-ray ale jako że prawie każdy w kolejce miał w wózku większość sklepu trochę nam się tam zeszło. I gdy tak czekaliśmy po raz pierwszy w życiu użyłam amerykańskiej studzienki z wodą! Oczywiście mój nos musiał się napić pierwszy przez co cała kolejka się ze mnie śmiała... później pojechaliśmy do Safeway i Janet kupiła szyszki pachnące cynamonem na kilometr bo była na nie przecena. Wracając do domu szyszki dyndały sobie na zewnątrz i zasmradzały całe Salem. W Stanach chyba wszytsko kręci się wokół tego żeby kupić jak najwięcej za jak najmniejsze pieniądze, więc wszystkie opakowania są tu ogromne! Po powrocie do domu rozpaliliśmy z Markiem grilla i zrobiliśmy hamburgery. I przy okazji poznałam sąsadów - Katlyn i Jerrego, który urodził się w Czechosłowacji. Wieczorem oglądaliśmy "Hunger Games" właśnie ale przez zmianę stref czasowych ledwo wytrzymałam do końca.

Różnice jakie do tej pory zauważyłam:

#1 Bardzo dużo osób tutaj ma swoje napisy czy liczby na rejestracjach. Janet np. ma skrót od tytułu swojej piosenki z dzieciństwa a Mark ma "oky-day" co wcale nie znaczy, że dzisiejszy dzień jest oki, tylko że ogólnie wszystko jest w porządku. I w ogóle tutejsze tablice rejestracyjne są weselsze bo mogą mieć w tle jakieś krajobrazy czy kolory...

#2 Na lotnisku w tych wszystkich fastfoodach i sklepach z jedzeniem, obok ceny była ilość kalorii w danym produkcie. Pewnie dlatego w Filadelfii w końcu niczego oprócz jabłka nie zjadłam.

#3 Wózki w sklepie. Są większe. Co więcej! Są też specjalne dla chorych osób, które nie mogą się poruszać o własnych siłach i te wózki są napędzane. Tyle, że jedyni chorzy na tych wózkach jakich widziałam to byli niezwykle otyli Amerykanie którym już nawet się nie chce pofatygować by się po sklepie poruszać na własnych nogach. 

#4 Prawo Oregonu zabrania kierowcom tankowania samochodu samemu sobie. Wygląda to więc tak, że podjeżdżają na stację, czekają na kogoś kto im zatankuję i ba! nawet nie muszą wychodzić z samochodu, żeby zapłacić bo osoba, która im zatankowała podchodzi im do okna. Najpierw wózki, teraz to - wygląda to trochę jakby Oregon zamiast wspierania akcji "uwolnić orkę" wspiera własną akcję: "uwolnić tkankę tłuszczową od spalania". Nie no, przynajmniej wszędzie są ścieżki rowerowe. To nic, że jeszcze żadnego rowerzysty nie widziałam, liczą się chęci.

#5 Wtyczki do kontaktów! Są takie smutne i codziennie rano psują mi humor. Mam je przy lustrze w łazience i co się oglądam zawsze mój wzrok ląduje na nich a one jakby chciały powiedzieć: "o nie! Łukasz, spójrz na siebie. Na pewno chcesz wyjść z tym do ludzi?". Bardzo mi się one nie podobają.

mistrz barbecue w akcji

+ jeszcze te hamburgery jadzą z chipasmi za co podziękowałam


moja i Olivii szafka

hot tub!

z drzwi wejściowych

ogródek Marka przed domem

mój dom! już nie z google earth

7 komentarzy:

  1. ale ci zazdroszczę! świetnie się zapowiada :) wstaw zdjęcie tej wtyczki, aż jestem ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie, tak się cieszę, że wszystko w porządku! Czekam na kolejne zdjęcia i na pewno będę śledzić Twojego bloga. Mam nadzieję, że w końcu za nami zatęsknisz. Więcej zdjęć, więcej wpisów. a tak w ogóle... współczuję Twoim hostom poczucia humoru -.- Mam nadzieję, że przeczytałaś im kilka moich żarcików z prezentu. Kochamy i tęsknimy, Cz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chcialam moje ulubione o Stasiu i Nel, ale przeciez oni nie wiedza kim jest Stas i Nel :(

      Usuń
  3. Hej, to może nam napisz ten kawał;-)
    Mam pytanie odnośnie drugiego bagażu, dużo za niego płaciłaś, opłata zależy od kilogramów czy jest stała?
    Szermierki uczyłaś się już w Polsce?
    Życzę Ci powodzenia i czekam na kolejne notki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cena zalezy od wagi bagazu. do 15 kg 250zl a do 23 500zl chyba - radze zadzwonic i sie dopytac, bo pamiec moze mnie mylic. bagaz sportowy 40 euro. ale (i co najwazniejsze) wszystko zalezy od tego jaka linia jest twoim przewoznikiem. moim bylo us airways mimo, ze pierwszy lot mialam z LOTem. no i us airways za bagaz sportowy czy w ogole za drugi bagaz (juz nie pamietam) zyczylo sobie 100$. tak, szermierke uprawiam juz od 7 lat. dzieki wielkie :)

      Usuń
  4. ile masz lat i na którą klasę jechałaś? Przez jaką organizację?
    POWODZENIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w listopadzie skoncze 18. moja organizacja to CHI. a to na ktora klase... jest tak, ze w Polsce wybralam klase czteroletnia z zerowka hiszpanska (18 godzin hiszpanskiego tygodniowo) a wyjechalam na swoja druga klase ktora praktycznie jest moim trzecim rokiem liceum. i dziekuje ci bardzo :D

      Usuń